Gdyby Didier Dagueneau mógł zobaczyć, gdzie Centrum Wina zorganizowało Food & Wine Noble Day
and Night byłby wniebowzięty. Wszak wyścigi konne to jego pasja. Odszedł jednak od nas przedwcześnie,
pozostawiając nam swoje świetne wina, a uprawy w Pouilly Fume pozostawiając innym. Naśladować go próbuje wielu,
inni kroczą własną, mniej ortodoksyjną drogą jak Pascal Jolivet. Choć i oni próbują rdzennych drożdży i innych eksperymentów.
Trzeba przyznać, że z definicji dymne, krzesane Pouilly Fume lepsze im wychodzi niż owocowe Sancerre.
Mistrzem owocu został tego dnia jednak Reichsgraf von Kesselstatt, ze swoimi przyjemnymi, mozelskimi Rieslingami,
w nafcianych klimatach dominowała stara, dobra Lyra Brundlmayera z austriackiego Kamptal.
O przewadze diesla nad benzyniakiem z pewnością mógłby wiele powiedzieć Marcin Prokop, który wprowadził wątek moto.
Miłośnicy i miłośniczki Bonda tłoczyli się przy jego ulubionym winie, ze stajni Bollingera, eleganckiego jak zawsze, pełnego nut brioszki.
Nuty pieczywa dochodziły nie tylko z fermentujących w beczkach szampanów, ale i z piekarni, a dokładniej z piekarnianych wypieków.
Panie częściej sięgały po wegetariańskie przystawki, do szampana pasujące jak wszystko.
Najbardziej chyba do świeżych i radosnych szampanów od Nicolasa Feuillate'a
ewentualnie win musujących od Antica Fratta polecanych przez Elżbietę Babińską Poletti. Muszę przyznać, że różowa Franciacorta dla mnie równa szampanom.
Wina musujące są świetne solo, ale stworzone są jednak jako wymarzony kompan dla większości potraw.
Szczerze przyznam, że na nich się skoncetrowaliśmy jako, że organizatorzy zapewnili nam cieplarniane warunki.
Mistrzowie kuchni uwijali się jak w ukropie
podczas, gdy nad dynamiką imprezy czuwał sprawdzony w TVNowym boju świetny (kiedyś mój ulubiony) duet konfaransjerski Dorota Wellman i Marcin Prokop.
Panowie rozprawiali o wyższości chilijskiego owocu Clos Apalta nad rodańską konstrukcją la Chapelle, choć nikt tutaj zwycięzcy nie obstawiał jak na sąsiedzkiej konnej gonitwie.
Zawsze można było zasięgnąć opinii sommeliera, Tomasza Koleckiego Majewicza ciągle w zawodach nie mającego równych.
Nasze Panie wolały jednak posłuchać innej muzyki.
Po przeprowadzonej z hollywoodzkim rozmachem imprezie zostało przyjemne wspomnienie i branzoletka.
Co działo się nocą, pozostanie dla mnie tajemnicą. Noblesse wszak oblige. Kurtyna!
Comments
Więcej zdjęć z dnia i nocy
Do tego do bezpłatnej publikacji (takie małe, kto by publikował?) jak zapewnia Agencja Fotograficzna WBF:
http://wbf.com.pl/galeria/main.php?g2_itemId=43874&g2_page=1
A podczas Food & Wine Noble Night wielkie żarcie
http://dziendobrytvn.plejada.pl/24,37866,news,,1,,wine__food_noble_day,a...
Trzeba przyznać, że Pan Jacek z Amber Room fajne rzeczy robił:)
Porównania
No to widzę, że wreszcie była to pełnokrwista impreza CW, a nie jakieś występy w ratuszu prowincjonalnego miasteczka. U nas poprzeczka była zawieszona znacznie niżej, no ale jednak nasza impreza miała charakter non-profit. Szampańskie tematy zastąpiono Cavą i kawą. Było za to tłoczno i bez celebrytów (polecam etymologię tego słowa wg Ludwika Stommy z jednego z czerwcowych numerów "Polityki" ). Nadredaktor Naczelny co prawda się tam nie wybrał osobiście, tylko wysłał prowincjonalnych reporterów
Pełna krew i półpełna
Pełnej krwi to były araby na Wielkiej Warszawskiej, pewno zresztą z Janowa Podlaskiego. A co do imprezy Centrum Wina to trzeba pamiętać, że 200PLN dla niejednego było sumą zaporową. Impreza jednak z rozmachem, nie tylko wina, ale i jeść dali i do tego igrzyska... więc chyba warto, bo w końcu pojawiła się też jakaś wartość dodana. A co do prowincjonalnych reporterów to sam nim jestem (Wola Wysoka Rulez!), a że z bilokacją ciągle mam kłopot, więc miło, że czasami ktoś na degustację się wybierze i ładniej ode mnie historię opowie.