Smak Toskanii u Mielżyńskiego... buds break, from the good earth.

Już kiedyś pisałem, że zakochałem się w grafikach i reklamach Mielżyńskiego. Piękne są. Teraz już wiem czyich. Podobno stoi za nimi nie nikt inny jak małżonka Roberta Mielżyńskiego, Pani Maria. Tym razem rzut okiem na fotkę przywołał toskańskie wspomnienia.

DSC02855.JPG

Jazdę rowerem po toskańskich wzgórzach, bez hamulców i przerzutek. Tawernę Pane e Vino w Cortonie, gdzie bywałem dość często, a którą opuszczałem dość niechętnie. Przebijanie się przez rowerem do pracy przez tłumy turystów kłębiących się przy krzywej wieży w Pisie, gdzie niejaka Gagapisa z Forum Wino osiadła na stałe. Rezerwat San Rossore, gdzie dziki i jelenie hasają po lasach, a wydmy przypominają nasze polskie. W końcu Viareggio stolicę kiczu i festiwalu, pełna komercja, po włosku gadatliwa i radosna. W końcu smak pierwszego Brunello we Florencji, gdzie ze wzgórza widok na miasto oraz na toskańską wieś zapierał dech w piersiach, a posmak Brunello od Barbi długo przypominał knajpę pod wzgórzem. Tyle wspomnień.

Teraz teraźniejszość. Pięciu producentów wybranych uważnie. Stylistycznie różnych jak dzień i noc, uzupełniających toskańskie portfolio. Zacznę nie po kolei, ale tak jak można by polecić i jak zauważyłem Robert Mielżyński tak chyba też polecał mniej doświadczonym (od kogo?) degustatorom, choć przyznajmy, że tu nie o degustację przecież chodziło, a o imprezę z winem na świeżym powietrzu.

DSC02881.JPG

Colazzi
Świeże, dość proste, przyjazne wina. Być może mój faworyt, jeśliby ceny były do przełknięcia. Przyznam jednak, że kupiłem Moscato d'Asti od Saracco, zamiast win Colazzi, więc aż tak mnie nie zachwyciły, abym rozum tracił, szampana z plecaka wyrzucał i zapełniał go winami od Colazzi. Trzy wina. Wszystkie dobre. Świeże podrasowane Merlotem podstawowe. Potem Chianti pijalne z przyjemnością, na koniec Toskan, może nie super ale bardzo solidny, tym razem z Cabernetem. Oliwa pieprzna jak to toskańska, pali, dla miłośników mocnych wrażeń i wyrazistych smaków.

DSC02883.JPG

Ginori Lisci
Wina na Merlocie. Słodziej, bazowy dobry, bo świeży, ambitniejszy męczący, muli. Dwóch gości z posiadłości przyjechało. Dystyngowany właściciel oraz marketingowiec, podający się za jego syna. Śmiesznie było przynajmniej. Jak ktoś nie lubi się męczyć z kwasami z Sangiovese, może sięgnąć po nieco słodsze wina od tego producenta, szczególnie po to podstawowe. Zabawny przedstawiciel firmy kompensował nadmierną słodycz win. Myślę, że dogadałbym się z gościem. Nawet po włosku;-)

DSC02851.JPG

Dei
Mocna deska. Wali po głowie. Pokazuje ograniczoność apelacji Vino Nobile? Ambicja ich zżera? Pani Catherina chwali się wielowiekową tradycją i mnogością klonów. A Santo robią niezłe. Vin Santo było gładkie, aksamitne, dojrzałe, ale brakowało mu jednak kwasu, którego ciągle w tych winach na próżno szukam. Mówią, że bywa. Ale to nie jest jednak Riesling;-) Choć moglby trochę czegoś kwaśniejszego dorzucić, może limonki, ew. Rieslinga dolać;-) Nie ma co się czepiać welur i aksamit to przecież. A czerwone poważne są, może tylko nieco za poważne? Z wiekiem może przyjdzie zrozumienie. Na razie ciężko się przez ten las przedrzeć.

DSC02871.JPG

Siro Pacenti.
Dwa wina, dwie twarze. Mówią, że to nowoczesna, nawet ultranowoczesna twarz Toskanii. Na poziomie Rosso pełna zgoda. Fajne wino. Dużo się dzieje w smaku i posmaku. Cieliście i ekspansywnie. A potem Brunello, chude i wycofane, może przez ten podobno nietypowy dla stylu posiadłości rocznik 2004. Interpretacyjne znaczy musi być;-) Mi się taki zwrot akcji zwyczajnie spodobał. W klimatach Rosso zresztą też się odnalazłem;-) Dyskusje jednak trwają: http://www.sstarwines.pl/wino10855

Mazzei
Pozytywne zaskoczenie. Bałem się tej nowoczesności, a tu jednak wszystkie świeże, bez przesady i ekstrawagancji. Fajnie się te wina próbowało. Od Liberty, przez Chianti, po Castello. Niektóre wina od Mazzei dostępne także w DobreWino, tam je poznawałem, jeśli Toskanii nie liczyć.

DSC02903.JPG

Na deser sherry Lustau i porto Zellera. Z nowego butiku okołowinnego. Lekkie sherry wybrałbym, a cięższe porto, takie moje preferencje. Do Fromagerie opodal wpadłem, kupić jednak nic nie zdążyłem. Powodzenia jednak Państwu Wrześniewskim życzę!