Byłem w dolinie Colchagua. Obrazy wręcz arkadyjskie. Prawdziwe, senne chilijskie campo. Wsi spokojna. Wszędzie winnice, które kontrastują z ciepłym słońcem które odbija się od gór. Opuszczone dworce kolejowe, tory po których przestały jeździć pociagi. Pusto. Cicho. Pięknie. Poznałem Małgosię i Tomka Wawruchów, właścicieli czterech hektarów w Palmilla. Niemal trzy lata temu zaczęli szukać „trzeciego miejsca”. Praca, dom i... Mogli pewnie wydać te pieniądze na tysiąc innych sposobów. Na dom z widokiem i bujanym fotelem na tarasie. Kupili jednak winnicę i robią wino. Z Philippo Pszczółkowskim, w roli enologa, który ma teraz okazję skonfrontować swój akademicki background z realiami w winnicy.
Zbierałem dla niego próbki carmenere, na podstawie których ocenia dojrzałość gron i decyduje o dacie winobrania. Nigdy wcześniej nie miałem jakiegokolwiek udziału w powstawaniu jakiegokolwiek wina. 2013 będzie świetny. Już to czuję:) Za kilka dni w Warszawie podczas otwartej degustacji Chilean Wine Tour po raz pierwszy ich wina będą prezentowane szerszej publiczności. Trzymam kciuki!
Tego samego dnia wpadłem na chwilę do Santa Cruz, serca doliny Colchagua, gdzie odbywało się święto wina. Opiłem się carmenere za wszystkie czasy, wychodząc z założenia, że skoro region uważany jest za jego ojczyznę, nie mam prawa próbować niczego innego. I oczywiście było różnie. Montes gładki, miękki, przesadny, świetny Siegel, żywy, energetyczny, pachnący. Mógłbym długo wymieniać. Tylko po co? To była po prostu fajna wiejska zabawa. Nie dla winomanów. Dla ludzi.
W samej dolinie wielu uznanych producentów. Clos Apostolle, Estampa, Laura Hartwig. Sam wpadłem tylko do Viu Manent. Robi ogromne wrażenie. Majątek ziemski XXI wieku. Tradycja, nowoczesność, komercja, ale w świetnym stylu. Robią chyba jako jedyni w Chile wino w stylu porto. Z malbeka. Tu trzeba być gotowym na wszystko.
Comments
Philippo Pszczółkowski
O Philippo Pszczółkowskim Rurale pisał także tutaj http://www.sstarwines.pl/wino13785