O Dolnym Śląsku będzie mowa. Jest ich ponoć czterech. Nastawionych na produkcję wina i jego sprzedaż. W kolejności alfabetycznej Winnica Adoria (Mike Whitney), Winnice Jaworek, Winnica Świdnicka i Winnnice Wzgórza Trzebnickie (Rafał Wesołowski). Do kontroli produkcji wina i jego sprzedaży na Dolnym Śląsku przeznaczona jest jedynie jedna osoba. Wydawać by się mogło, że jest w mniejszości, że nie ma szans. A tu niespodzianka, bo pracuje dzielnie i kontroli jest bez liku. Wielokrotnie więcej w przeliczeniu na wyprodukowaną butelkę wina niż np. w USA czy Kanadzie. Toż to Polska przecież http://www.sstarwines.pl/wina_Polska
Druga historia to historia z certyfikatami, czy czymś w tym stylu. Nie znam się, nietutejszy jestem. Niewielu je otrzymało, więc nie mogli pisać na etykiecie odmian winogron, ani rocznika. Część zignorowała zagadnienie. Ci co się uparli, musieli wstrzymać produkcję i z niecierpliwością oczekiwać na szczęśliwe na szczęście rozwiązanie.
Cdn. pojawią się też fotki z Winnicy Adoria oraz trochę informacji o dobrym przyjęciu Bacchusa, na tej ziemi, o kamieniu winnym, bo nie filozoficznym przecież i innych historyjkach. Zapraszam do odwiedzenia tej strony w najbliższym czasie oraz do sprecyzowania ew. nieścisłości w moim wstępniaku.
Co obiecywałem, to czynię. Niektórzy z pancerniaków posiłkują się gronami z zagranicy, ciężko bowiem liczyć na to, że w kwietniu czy maju nie będzie przymrozków, które nie pozwolą na zawiązanie się winorośli, a w maju i czerwcu ulew, które nie spowodują, że pojawi się pleśń czy inne przeciwności losu,
a warto pamiętać, że z opryskami w naszych realiach administracyjno-prawnych trzeba być ostrożnym, nie można sobie poszaleć.
Co do wielkości winnic to zdaje się, że najmniejsz jest Adoria ok. 1,5ha oraz 8km rzędów winorośli, potem Świdnicka ok. 4,5ha, dalej Trzebnicka i Jaworek, ale zdaje się, że z owocami u Jaworka ciężko, nie wiem czy tylko dlatego, że terroirowi zastoisko mrozowe nie sprzyja, stąd też pomysł na import gron.
Obiecałem o kamieniu winnym co nieco powiedzieć. Chodzi o kryształki osadzające się na dnie butelki, a nie chodzi o osad, bo mowa o winach filtrowanych przecież. Z wiekiem, szczególnie w Chardonnay ponoć się pojawia, gdy stabilizacja niską temperaturą się nie udała. Riesling trąci naftą, Chardonnay potasowy ponoć osad z czasem daje, ale oczywiście nie tylko Chardonnay tak ma, bo o produkcji mowa w końcu. Wina niby bogatsze, z osadem, tak winemaker z Inniskilina stwierdził, ale czy chodziło mu aby na pewno o kamień winny? Kto pierwszy rzuci kamień, niekoniecznie filozoficzny. Nie ma róży bez kolców.
Teraz o certyfikacjach o których wspominałem. Ano chodzi o WIJHARS, skrót który każdy dolnośląski, ale nie tylko winiarz potrafi odszyfrować, nawet gdy zbudzony w środku nocy. Chodzi o Wojewódzką Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolnych i Spożywczych, czyli o to aby nikt nas tymi winami nie struł. Pamiętam anekdotę z mazowieckiej, a może raczej małopolskiej ziemi, w kontekście kontroli, o myciu owoców (nie myjecie?), winogron z konstatacją, ale ręce przecież myć musicie więc woda musi być i basta! Na Dolnym Śląsku WIJHARS reprezentuje Andrzej Tarnowski, serdecznie pozdrawiamy! Kontrolę dokonuje niekoniecznie sam, jak zapewniałem, czasem ma towarzysza, doli i niedoli, niepotrzebne skreślić, jak czterej pancerni...
Comments
kontrol
w txcie o dolnośląskich, warto poprawić słowo "kontrol" na "kontroli"
ta kontrola (a nie "ta kontrol"), a więc "tych kontroli"
pozdrawiam
peyotl
PS
u nas na targu mówią ludzie "pani, a na ile ten winogron?"...
dzięki
dzięki za.... kontrolę, już poprawiam!