Czekałem na specjalną okazję, by otworzyć butelczynę brazylijskiego Lote 43/2005 od Miolo, którą otrzymałem będąc dzięki pomyślnej fortunie na pokładzie rządowego Embraera od pilotów z Força Aérea Brasileira. Ci przesympatyczni panowie zarekwirowali dla mnie z jedną z dwóch pozostałych flaszek spoczywających w ministerialnej lodóweczce. Mieli powód, ale to inna fikuśna historyjka.
W towarzystwie trzech moich kocich faworyt z czarną Qicią na czele wyciągnąłem długi korek z szyjki butelki Lote 43 jeszcze przed sobotnim śniadaniem, chyba koło dziewiątej, tak by wino miało czas na głębszy oddech. Zaraz po tym jak mój stary i poczciwy niemiecki Junghans wybił godzinę dwunastą nalałem odrobinę wina do kieliszka. Zastanawiałem się przez chwilę, czy przypadkiem nie powinienem odśpiewać hymnu brazylijskiego, bo podejście brazylijskich miłośników Bachusa do Lote 43 jest wręcz patriotyczne – wszak ich narodowa ikona może konkurować z najlepszymi winami nie tylko w Ameryce Południowej, ale i na świecie! Ten proporcjonalny kupaż Cabernet Sauvignon i Merlot zawierający 14% alkoholu w kieliszku okazał swą purpurową barwę, a gęste łzy na szkle wskazały na jego dużą ekstraktywność. Po trzech godzinach od momentu otwarcia butelki bukiet jawił się jeszcze dość ubogi pod względem różnorodności aromatów, choć słodkawa beczka zdążyła już okazać swe jestestwo. W ustach niestety wyczułem w pierwszej kolejności alkohol, któremu w tej fazie jeszcze nie podołał owoc, a jednocześnie dość wysoka kwasowość i cierpkie garbniki sprawiły, iż winu jeszcze daleko było do pełnej harmonii. Rozczarowany pierwszym kontaktem z Lote 43 postanowiłem je zdekantować i spokojnie poczekać na przyjście zaproszonego gościa. Po godzinie szesnastej bukiet już się jawił bogatszy, a dominantą był zapach jeżyn, czarnej porzeczki, malin, mięty, czekolady, tostu, kawy, skóry oraz innych rzadkich aromatów, których nie zdołałem rozpoznać. Przeszkadzała mi wanilia pochodząca beczki niezintegrowanej dobrze z owocem. W ustach nadal niestety dominował ciepły alkohol kojarzony z wysokoprocentową owocową nalewką, mimo że perfekcyjnie skrojony owoc już dał o sobie znać. Taniny natomiast pozostawały nadal jakoś nieułożone. Finisz dość długi, ale zakończony zielonkawą goryczką. Wino kontrowersyjne. Może miałem zbyt wielkie oczekiwania? Może za bardzo kibicowałem temu winu jako niepoprawny luzytańsko-brazylijski patriota? (zawsze będę twierdził, że wina portugalskie są lepsze od hiszpańskich, a brazylijskie od argentyńskich czy chilijskich, a to się tyczy także gry w nogę!). Z drugiej strony muszę przyznać, że w połączeniu z krwistym stekiem Lote 43 przyzwoicie się wybronił, a stąd mój wiosek, iż jest to wino raczej gastronomiczne i nie przeznaczone do indywidualnej medytacji w zaciszu pieleszowej kuchni lub w kącie ulubionego wine baru. Ponadto ucieszyła moje kubki smakowe dobra kwasowość tak rzadko spotykana w winach z Ameryki Południowej z wyjątkiem właśnie południa Brazylii. Na koniec przyszła mi myśl do głowy, a mianowicie może wbrew swoim pierwotnym zamierzeniom autorom Lote 43 nie udało się stworzyć idealnego międzynarodowego w stylu wina, a wyprodukowali po prostu butelkę oddającą charakter kozaków Ameryki Południowej - Gaúchos - rdzennych mieszkańców stanu Rio Grando do Sul -– nieułożonych, impulsywnych ludzi, uwielbiających swoją wolność, tradycję, churrasco oraz erva mate. p.s. Wierzę, iż w marcu więcej dowiemy się o winach brazylijskich, w tym o Lote 43...
Comments
Tożsamość tygrysa
O tożsamości tygrysa Brazylii pisze Wojtek Bońkowski relacjonując degustację win brazylijskich.
Magazyn Wino zaprasza
23 III na degustację win brazylijskich:
http://www.magazynwino.pl/degustacja